Strona:PL Adolf Suligowski - Z Ciężkich Lat.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

odpowiednio do sił, aniżeli z niczem odsyłać kołaczące do drzwi naszych dzieci. Zresztą dla poparcia naszego poglądu wystarczy małe porównanie. W naszych domach dla sierot mieliśmy w ciągu roku zeszłego 580 dzieci i wydaliśmy na ich utrzymanie 72.000 rubli, nie licząc w to darów w naturze i mieszkania w gmachach towarzystwa.
Różnica nakładu jest aż nadto widoczną i ona to wskazała nam drogę, jakiej powinniśmy się trzymać przy roztaczaniu opieki nad biedną dziatwą.
Nakoniec, istnieje jeszcze jeden powód, wynikający z warunków miejscowych. Mamy do czynienia z ludnością dobrą, ale jednocześnie bardzo płodną. Ludzie u nas mają dzieci, a niekiedy mają dużo dzieci. Dość przytoczyć, że w roku 1863, w czasie ostatniej rewolucyi, kraj mój (Królestwo Polskie) liczył 4.700.000 mieszkańców, zaś w r. 1897 podczas ostatniego spisu ludności, pomimo zgubnych ekonomicznych i politycznych następstw rewolucyi ludność urosła do 9.400.000 mieszkańców, czyli podwoiła się w przeciągu 34 lat. Otóż, gdy chodzi o ludność ubogą i tak płodną, trzeba, wnikając w jej położenie, dopomagać do dźwigania tego ciężaru, którym jest utrzymanie dużej ilości dzieci.
W myśl tej zasady, za nasz obowiązek poczytujemy czynić dobrze, obejmując jak najszersze kręgi. Taką kierując się regułą, zdołaliśmy rozszerzyć naszą działalność i zapewnić opiekę wielkiej liczbie biednych dzieci.
Drobne są to fakta, które kongresowi ośmieliłem się zakomunikować, mniemam przecież, że w tych faktach tkwi dowód, że istniejemy i w miarę środków rozwijamy się.