Strona:PL Adolf Abrahamowicz-Jego zasady 20.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Anzelm. (zdziwiony) Jakto najstarszą? Wszakżeż Hortenzya...
Dyonizy. Eufrozyna!
Anzelm, Przecież wyraźnie mówię Hortenzya....
Dyonizy. A ja najwyraźniej odpowiadam: Eufrozyna.
Anzelm. Starsza?
Dyonizy. Starsza.
Anzelm. Najstarsza?
Dyonizy. Oczywiście najstarsza... i dlatego oświadczyłem cię o jej rękę.
Anzelm. Na miłość boską! na rany Chrystusa! to straszna konfuzya! przecież ja chciałem poślubić Hortenzyą a nie Eufrozynę!
Dyonizy. To trzeba mnie było do stu kaduków wczas uprzedzić, iż od ostatniego twego listu zmieniłeś matrymonialne zamiary. Otóż to zawsze tak z szałaputą!
Anzelm. (do siebie) A to historya! Ależ najwyraźniej wujowi napisałem, wuj chyba tendencyjnie przekręca, to... to... brak taktu prawdziwie!
Dyonizy. (zły) Mój panie! Jeszcze nikt w życiu nie posądził mnie, o brak taktu, a ty zuchwalcze wujowi i opiekunowi odmawiasz go? Na szczęście mam przy sobie dokument, twój własnoręczny list. (wyciąga list, ubiera okulary) Dom na żółto, dach na czerwono...
Anzelm. Ależ nie o tem mowa, przyjdzie oszaleć!
Dyonizy. Nieprzeszkadzaj! Patrz, stoi jak wół, dom na żółto, dach na czerwono.
Anzelm. Już słyszałem.
Dyonizy. Masz wyraźnie „o starszą”, nawet podkreśliłeś... gdyby nie list byłby mnie okłamał!
Anzelm. Czegoż to dowodzi, przecież całkiem jasno napisano: gdzie jest starsza, tam musi być i młodsza, a gdzie jest młodsza i starsza, tam może być i najstarsza.
Dyonizy. A może....
Anzelm. Widzi wuj, że może...
Dyonizy. Więc o co ci chodzi właściwie?
Anzelm. O średnią....
Dyonizy. A czemużeś łbie postrzelony napisał, że o starszą.
Anzelm. Bo starsza nie jest jeszcze najstarszą, tak jak młodsza nie jest jeszcze najmłodszą.
Dyonizy. O tem wiem, niepotrzebuję twojej nauki, że młodsza nie jest jeszcze najmłodszą.
Anzelm. Na Boga! jak można było tak się pomylić; gdybym ja coś podobnego wujowi zrobił...
Dyonizy. Zaraz: wujowi zrobił... tak jak gdyby twój wuj do ciebie się udawał, byś go oświadczał.
Anzelm. O ja nieszczęśliwy... (chodzi prędko)
Dyonizy. A dla czegóż wyraźnie nie napisać „proszę oświadczyć mnie o starszą Hortenzyę”, po imieniu nazwać, a nie posługiwać się jakąś potrójną rachunkowością?
Anzelm. Czy mogłem przypuszczać?
Dyonizy. Byłem przekonany, iż są tylko dwie, jak się okazała trzecia, sądziłem, że dwie młodsze bliźniaczki.
Anzelm. Argumentów wuja prawdziwie niepojmuję!
Dyonizy. Mój chłopcze, jesteś na to jeszcze za młody, abyś wszystko zrozumiał; zresztą ojciec panny wyraźnie powiedział mi: iż trzyma się zasady wydawania córek po kolei; wprawdzie matka coś zabełkotała, że w wyjątkowym razie.... ale