JEGO ZASADY
KOMEDJA W JEDNYM AKCIE
PRZEZ
Adolfa Abrahamowicza.
OSOBY:
FILC, były sędzia, wła- ściciel realności AGNIESZKA, jego żona
|
WINCENTY DYONIZY ANZELM JAN, służący |
(Salon skronmie umeblowany, na ścianach portrety, na biórku zegar).
SCENA I.
Jan. (sam) Nie wiem czy jest na świecie podlejsza służba, jak być lokajem; nieraz już sobie myślałem, co gorsze: lokaj, fiaker czy kominiarz? Jeszcze to lokaj u wielkiego pana, to pół biedy, ale tak jak ja, u urzędnika, co ma żonę jędzę i trzy córki, których wydać nie może, djabeł by nie wytrzymał!... to jedno tylko podoba mi się tutaj, że jestem z moim panem całkiem za pan brat. Często się też zdarza, iż jak nas razem widzą, to nie wiedzą, kto z nas pan, a kto lokaj; z tego wnoszę, że albo my obadwa do lokajów podobni albo do panów.
Wincenty. (wchodzi, patrząc na Jana) Czy to szanowny i kochany gospodarz?
Jan. (do siebie) A co? nie mówiłem, ja przecież na pana stworzony. (Do Wincentego zwracając się). Nie gospodarz proszę pana, ale lokaj gospodarza.
Wincenty. Mój kochany, czy tu mieszka pan Filc?
Jan. A mieszka.
Wincenty. Czy go zastałem?
Jan. Wyszedł, powiedział, że wnet powróci — ale pani jest w domu — jak mam oświadczyć?
Wincenty. O nie! broń Boże! chciałbym koniecznie widzieć się z samym panem; proszę cię mój kochany... jak ci na imię?
Jan. Jan, proszę Wielmożnego pana.
Wincenty. Zatem mój drogi Jasiu... (rozglądając się po pokoju) widzę, że z ciebie porządny służący; ani jednej muchy w pokoju.... nie mógłbyś mi powiedzieć, twój