Strona:PL Adam Mickiewicz - Poezje (1929).djvu/509

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Tak żartujesz, tak urągasz chłopcu biednemu?»
«Głupi kuchto — rzekła Lala, — same gołąbki
Upieczone lecą z nieba tobie do gąbki!
Jeżeli nie zrobisz, głupcze, co ci kazałem,
To nie odżałujesz tego twem życiem całem».
«Ach, królewno, Lalo moja! — kuchcik zawołał, —
Choćbym chciał zrobić, co każesz, tobym nie zdołał.
Nie wiesz, co to lata młode przeżyć sierotą;
Nie wiesz, co to być kuchcikiem! Pytaj mnie o to...!
Z rana trzeba iść do lasu łamać gałązki,
Zgarbiwszy się, składać w kupę i wiązać w wiązki
I na plecach nieść do domu, a tak się silić,
Że się trzeba aż do ziemi jak dęga chylić.
Pod ciężarami nie mogłem wyróść na człeka,
Lecz, jak źrebię zajeżdżone, jestem kaleka.
Przyłamana róść nie może w górę kalina,
I źrebiątko zajeżdżone — wieczna mierzyna.
Chociażbym do dworu wjechał na koniu wielkim,
Poznaliby wszyscy, żem jest lichym karzełkiem».
«Nic to — rzekła mu królewna, — jest na to rada:
Powiedz, że ty jesteś rodem z kraju — Ozada...
Stoi w książkach, że jest kędyś kraik malutki,
Którego obywatele zwią się karlutki —
Powiedz, żeś ty syn królewski z tamecznej ziemi;
Królowie, czy są wielkiemi, czyli małemi,
Czy prości, czyli garbaci, są równi sobie».
Kuchta na to: «O, królewno! cóż nędzny zrobię?
Patrzno tylko na mą postać, na ręce moje;
Czyli będą mnie do twarzy książęce stroje?
Od rana do nocy muszę kręcić pieczenie,
Aż, jak pieczeń, tak spaliły twarz mą płomienie;
Wieczorami rądle myję, aż dłoń stwardniała,
I patrz, z rąk mych aż do łokcia zlazła pobiała».
«Nic to — rzekła mu królewna, — mów przed naszemi,
Że ty jesteś syn królewski z murzyńskiej ziemi:
Wiadomo nam, jak tam słońce oblicza smali;
Królowie są wszyscy równi: czarni, czy biali».