Strona:PL Adam Mickiewicz - Poezje (1929).djvu/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nieprędko do potyczki bohater przywabi,
Co się powolnie wlecze, jak ów togat Fabi.[1]
Nie śmiejąc ni uciekać, ani stawić czoła,
Wyda rozkazy, znowu wydane odwoła.
To w przód, to w tył pojeżdża, patrzy, głową kręci,
Myśli: wtem, co umyślił, wypadło z pamięci;
I przegrawszy nareszcie po rozwagach długich,
Pozna, iż sam się znudził i nie bawił drugich.
Równie śmieszny, kto drobnych obyczajem dzieci
Bez namysłu, bez celu, oślep w ogień leci;
Biją go, jeśli natrze, łowią, jeśli zmyka,
Ginie wreszcie, nie ciesząc zgonem przeciwnika.
Ten tylko słusznie wielkie gracza imię bierze,
Kto męstwo i rozwagę w jednej trzyma mierze,
Czyja głowa i ręka z bojem oswojona,
Kto i dobrze umyśli i prędko wykona.
A gdzież są tacy gracze? Lecz wieszczy głos słyszę
(Słowom moim udzielą wiary towarzysze):
Franciszek będzie takim, jeśli tylko przyjmie
Ustawy, w przyjacielskim nakreślone rymie.

Lecz zacóż go nie wołam do stolika ze mną,
Z gry objaśniać naukę, może w pismach ciemną?
Gdy mu inni te służby pomniejsze oddadzą,
A jakąż one dla mnie zakazane władzą?
Warcaby! niegdyś moja zabawko ustawna,
Zacóżem niewidziany koło was oddawna?

O ty! dla której wiecznie tajne me zapały,
Której imię pomyślić staję się za śmiały:
Tobie spokojność moję gdym przegrał w warcaby,
Odtąd już gra ta dla mnie straciła powaby.
Nie dziw, żem toczył zawsze mniej szczęśliwe boje:
Tyś patrzała w warcaby — ja w oblicze twoje;
Najdroższego oblicza będąc niedaleki
I wiecznie chcąc je widzieć i tracąc na wieki,

  1. Fabius Cunctator, sławny wódz rzymski.