Strona:PL Adam Mickiewicz - Poezje (1929).djvu/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Hojnie nagradzałem cnocie,
Kościołom niosłem ofiary!
O pobożności! człowieku!
Święta wiaro, święte imie,
Święte nic! cnoto, czczy dymie!
Ja umieram w kwiecie wieku!
Twórco, jakże igrasz srodze,
Kiedy mi dasz wiek niedługi,
Cóż, że mi dasz wierne sługi?
Czemże za wierność nagrodzę?
Dasz kochankę kochankowi,
Śmierć truje ślubów słodycze.
I tylu przyjaciół liczę!
Bądźcie zdrowi, bądźcie zdrowi!»

Tak na domowników ręku
Tukaj, pośród skarg i jęku,
Pożegnawszy świat na wieki,
Gasnące zamknął powieki.

Wtem grom łamie szczyty dachu,
Zadrżały zamkowe ściany,
Jakowyś starzec nieznany
Wlatuje na środek gmachu.
Siwy włos okrył mu skronie,
Twarz marszczkami rozorana,
Broda długa za kolana,
Na kosturze wsparte dłonie.
«Tukaju!» — porwał z pościeli
I wraz za sobą iść każe;
Już wierzchnie sale minęli,
Minęli wały i straże.
Idą; ciemno, deszczyk kropi,
A srebrzysta twarz miesiąca
To grubawe mgły roztrąca,
To się znowu we mgle topi.
Idą ponad trzęskie kępy;
Mijają bagna, głębinie,
Hnilicy ciemnej ostępy,