Strona:PL Adam Mickiewicz - Poezje (1929).djvu/073

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Cóż to, bezład w archiwach! Szkoda! czasu strata!
Waćpan kwalifkacyjnej noty nie oddałeś,
Praw nie redagowałeś, kwitów nie spisałeś!
Waćpan kaznodziejskiemi odurzony słowy!»
Poniosłem łeb, jak przedtem, smutny i jałowy.
Siadam; szukam końcówek, a wtem nową scenę:
W domu bitwy, hałasy, a szewc notabene,
Szewc niegodzijasz — zważcie, czyż niesłuszne gniewy?
Ujeżdża i ostatnie chce uwieźć cholewy.
Uwiózłby, lecz od Jana sukurs nadszedł bliski:
Miałem czem kapitańskie wyszmelcować pyski.
Mimo taką w rozumie i sercu zawieję
Siaki taki jambusek dla kolegów skleję;
Cóż, gdyby nie przeszkoda! Próżno się taimy,
Możebym zaćmił Jańskie i Zanowe rymy.
Precz, skromności fałszywa! Nie znacie Adama:
Zaraz z jego odejściem zrobi się tu jama!
Pożałujcie, o bracia, wstydźcie się tak nisko
Sadzić centrum rozumów, talentów ognisko.
Wiersze to dla mnie fraszka! O ileż to razy
Brała mię chętka żywe malować obrazy!
Z dowcipem i przemysłem, ledwie znanym kiedy,
Wziąwszy glinki, lubryki i węgle i kredy,
Na ścianie cuda sztuki: owdzie tabakierę,
Owdziem muchę, a owdzie rysował Wenerę.
Cóż stąd? Oto przeklęte chichi! chichi! chichi!
«To niezgrabnie! to czysto kropkowane sztychy».
Giną talenta, gdy się zachęt nie udziela.
Rzucam węgiel, świat może utraca Apella.[1]
A muzyk, basetlista Zan cóż ma nade mnie?
Czyż ja śpiewam mniej hucznie, albo mniej przyjemnie?
W Bekiowym[2] czyż nie mógłbym gębą ruszać chorze:
«Któż się twym sprawom wydziwować może...»
Przecież mię nikt nie chwali, Hieronim nie prosi,
Bym zanucił dla panny Marji albo Zosi.[3]

  1. Sławny malarz staroż. Grecji.
  2. Bécu A., prof. uniwersytetu wileńskiego.
  3. Siostry Malewskiego.