Strona:PL Adam Mickiewicz - Poezje (1929).djvu/049

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Że sprawa godna bogów zajmować umysły,
Idzie i kędy spody ma nawa podwodna,
Wziął ją końcem łańcucha, łańcuch przybił do dna.
Sam rzuca, gdzie przebywał, wód podziemne studnie.
Brał rydwan, morskiem dziełem z konch tworzony cudnie,
Zaciął trytony, srebrna które zdobi łuska.
Bieży rydwan i zlekka wód oblicze muska;
A gdy u granic stanął, zaraz lądu bogi
Z otwartemi ramiony zajdą mu pół drogi.
W licach Neptuna troska przebija się skryta,
Każdy pochmurne wróżby z czoła mu wyczyta.
Kazano zwołać radę; zwoływa się rada.
Na berle wsparty Neptun średni tron zasiada
I dokoła surowe potoczywszy wzroki,
Tym nakoniec wyrazem jawił żal głęboki:
«O, niegdyś króle świata, dziś ze świata zbiegi,
Rządzący poczynione dłonią własną brzegi,
Niestety, i tej koniec szczupłej nadszedł właści,
Już nas morskie skutecznie nie grodzą przepaści.
Wiecie, co zdawna twardych losów wróżą księgi:
Że stworzenia dosięgną swych stwórców potęgi.
Zlepki, które Prometej, ubijane z piasku,
Promykami ocucał kradzionego blasku,
Przez umiejące morze wyśledzą posłańce,
Kędy ziemia okute lodem toczy krańce,
I ku siedliskom nocy pomkną śmiałe rudle,
Gwiazdę dnia znajdą w rannem kąpiącą się źródle.
Posiędą piorun boży, zwiedzą niebios stropy
I cały świat (o zgrozo!) pod swe nagną stopy.
Już się wyrok dopełnił... Nowiny przyniosłem.
Ach! za cóż takich nowin ja muszę być posłem!

«Rzuciwszy społem z wami ulubionych Greków,
W nowej żyłem głębini dwa dziesiątki wieków,
Gdy wczora nagle strząsł się kryształ mego dachu,
Poczułem górą przejazd niezmiernego gmachu.
Ów, co go na Trojany słała Pallas gniewna,