Strona:PL Adam Mickiewicz - Poezje (1929).djvu/046

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Słucham twych dźwięków, marną chłodzę się nadzieją.
Niewdzięczny! Ty, roślinne rozgłaszając sławy,
Milczysz, skąd karm czerpałeś; śpiewasz, skąd zabawy.
Popraw się, zabrzmij dla mnie: ubłagam się jeszcze,
Zapał w tobie odżywię, wleję duchy wieszcze».
To rzekła ... nagle z posad chwieje się kominek,
Izbę chmura popielnych zaćmiła drobinek,
Wybuchnął płomyk, barwą niebieską zabłysnął,
Węgiel ciemny rozżarzał i ksyknął i prysnął;
Lica mi bledną... włosy zjeża przestrach boski;
Zadrżałem... Owoc przyciął kartoflane głoski.

Podźże lutni, ku wielkim sprawom cię nawiążę,
Przeszłą zwiedzę rozległość, w przyszłość się zagrążę.
Ziemlanko, usty twemi boże znaczysz chęci,
Twa cudność mię przeraża, twa dobroć mię nęci,
Módl się za mną, bym trackich panienek[1] wziął blasku,
Bym twe imię w powszechnym uwiecznił przyklasku.
Powiem twą postać kraśną, różność twoją farby,
I nad zwierzchnią ozdobę droższe wnętrzne skarby;
Powiem, jako, przedziwnym naleziona cudem,
I w niebach spór zapalisz i pomiędzy ludem:
Jak stąd krwawe zapasy, jak wystawne bale,
Jakie morza i jakie odwiedzono sale,
Ile krain, bolesnych ile panien jękło,
Ilu mężów zginęło, ile butlów pękło!
Niech, gdzie słońce zasypia, i skąd błyska ranek,
Znają, iż twardo przyszły użytki z ziemlanek.

Jest ląd, kędyś tam w morza ostatnie przepadły,
Ereb[2] go z Nocą ślepą od wieków zasiadły,
I resztę zmętu w tamtą Pan Bóg zmiótł ciemnicę,
Gdy świat nasz robiąc, pisał żywiołom granicę,
Porozjaśniał błękity, słone rozlał głębie,
Objąwszy niebian w górnym, lud w ziemskim obrębie.
N a ten czas każdy z żywych, swą cząstką bogaty,
W pomieszane chaosem nie zaglądał światy;

  1. Od Muz.
  2. Bóg ciemności.