Strona:PL Adam Mickiewicz - Poezje (1929).djvu/039

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Prezes policzy kreski... ach, skończyć nie mogę:
Jakąż tu widzę radość, jakiż żal i trwogę?
Co za skutek z groźnego wyniknie zamachu?
Cały Olimp w kłopotach, cały Parnas w strachu!...

Janie, nad tobą czarne zawieszone flagi.
Weź pud prawnych wybiegów, dwa pudy odwagi;
Bo Tomasz dziś od świętych wsparty i od Feba,
Jemu greckie i rzymskie sprzyjają dziś neba,
Tomasz wyższy, co Jemu oddał swoje zwisko,
Widząc, że pupil jego walkę począł śliską,
Zjechał tu sam, widziałem, na złotej kolasce,

(Wtem otworzyły się drzwi do drugiej izby i ukazała się cyfra).

I czy w jego łbie osiadł, czyli tutaj w fasce.
Z tak szczęsnego zdarzenia koledzy weseli,
Każdy Tomasza darem, każdy chwalbą dzieli;
Jan przeciwnik da wiersze, przysmaki Onufry,[1]
U mnie, gdy i łeb pusty i ubogie kufry,
Gdy ani rymem zyskam ani manifestem,
Co zostaje w mej mocy, życzyć gotów jestem:

Bogdajś tyle lat spędził szczęścia i swobody,
Ile pszczółek nad temi pracowało miody!
Jeżeli od nich słodszy mirtu cenisz wianek,
Ile masz z nas przyjaciół, tyle licz wybranek;
Bogdajś z nami przez tyle lat spróżniał talerze,
Ile dowcipnych wierszy w twojej Tabakierze![2]
Bogdajś, co rzecz największa, w straszne pozwan tuzy,
Na sztychy i siniaki nie wydał twej Muzy.
Pomnij więc dzielnie dzielne odeprzeć najazdy:
Kto zwycięży, łbem dumnym da bukisz o gwiazdy.



  1. Pietraszkiewicz.
  2. Utwór T. Zana.