— Rzekł śmiało, ręce za pas włożywszy Protazy —
Gotów jestem wypełniać wszelkie stron rozkazy,
Ale ostrzegam, że akt nie będzie miał mocy,
740
Wymuszony przez gwałty, ogłoszony w nocy“.
„Co za gwałty? — rzekł Klucznik — tu niema napaści,
Wszak proszę Pana grzecznie; jeśli ciemno Waści,
To Scyzorykiem skrzesam ognia, że Waszeci
Zaraz w ślepiach jak w siedmiu kościołach zaświeci“.[1]
745
„Gerwazeńku — rzekł Woźny — poco się tak dąsać?
Jestem woźny, nie moja rzecz sprawę roztrząsać;
Wszak wiadomo, że strona woźnego zaprasza
I dyktuje mu, co chce, a woźny ogłasza.
Woźny jest posłem prawa, a posłów nie karzą;
750
Nie wiem tedy, za co mnie trzymacie pod strażą.
Wnet akt spiszę, niech mi kto latarkę przyniesie,
A tymczasem ogłaszam: Bracia, uciszcie się!“
I by donośniej mówić, wstąpił na stos wielki
Belek (pod płotem sadu suszyły się belki),
755
Wlazł na nie, i zarazem, jakby go wiatr zdmuchnął,
Zniknął z oczu. Słyszano jak w kapustę buchnął;
Widziano, po konopiach ciemnych jego biała
Konfederatka, niby gołąb’ przeleciała.
Konewka strzelił w czapkę, ale chybił celu;
760
Wtem zatrzeszczały tyki, już Protazy w chmielu.
„Protestuję!“[2] — zawołał; pewny był ucieczki,
Bo za sobą miał łozę i bagniska rzeczki.
Strona:PL Adam Mickiewicz - Pan Tadeusz.djvu/305
Wygląd
Ta strona została przepisana.