Strona:PL Adam Mickiewicz - Pan Tadeusz.djvu/302

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Panie Hrabio, bo wezwę wojskowej pomocy!
A wiesz Pan, że kto zbrojnie śmie napadać w nocy,
Zastrzeżono tysiącznym dwóchsetnym ukazem,
Że jak zło...“ Wtem go Hrabia w twarz uderzył płazem.
       665 Padł zgłuszony Asesor i skrył się w pokrzywy;
Wszyscy myśleli, że był ranny lub nieżywy.

„Widzę — rzekł Sędzia — że się na rozbój zanosi“,
Jęknęli wszyscy, — wszystkich zagłuszył wrzask Zosi,
Która krzyczała, Sędzię objąwszy rękami,
       670 Jako dziecko od Żydów kłute igiełkami.[1]

Tymczasem Telimena wpadła między konie,
Wyciągnęła ku Hrabi załamane dłonie:
„Na twój honor! — krzyknęła przeraźliwym głosem,
Z głową w tył wychyloną, z rozpuszczonym włosem —
       675 Przez wszystko, co jest świętem, na klęczkach błagamy!
Hrabio, śmiesz-że odmówić? proszą ciebie damy;
Okrutniku, nas pierwej musisz zamordować!“
Padła zemdlona. Hrabia skoczył ją ratować,
Zadziwiony i nieco zmieszany tą sceną:
       680 „Panno Zofijo — rzecze — Pani Telimeno!
Nigdy się krwią bezbronnych ta szpada nie splami.
Soplicowie, jesteście moimi więźniami.
Tak zrobiłem we Włoszech, kiedy pod opoką,
Którą Sycylijanie zwą Birbante-rokką,
       685 Zdobyłem tabor zbójców: zbrojnych mordowałem,

  1. od Żydów kłute. Poeta daje tu wyraz rozpowszechnionemu wówczas wśród ludu przekonaniu o nadużywaniu krwi dzieci chrześcijańskich do zaprawy t. zw. macy żydowskiej.