Strona:PL Adam Mickiewicz - Pan Tadeusz.djvu/298

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

       550 Myślił: „Jeśli prawdziwe było postrzeżenie,
Że Hrabia z Zosią jakieś miał porozumienie,
I cóż stąd? może Hrabia kocha Zosię szczerze,
Może go ona kocha? za męża wybierze?
Jakiemże prawem chciałbym zerwać to zamęście
       555 I, sam nieszczęśnik, wszystkich mam zaburzać szczęście?“

Wpadł w rozpacz, i nie widział innego sposobu,
Chyba ucieczkę prędką, — gdzie? chyba do grobu!

Więc kułak przycisnąwszy na schylonem czole,
Biegł ku łąkom, gdzie stawy błyszczały się w dole,
       560 I stanął nad błotnistym. W zielonawe tonie
Łakomy wzrok utopił, i błotniste wonie
Z rozkoszą ciągnął piersią i otworzył usta
Ku nim. Bo samobójstwo, jak każda rozpusta
Jest wymyślną[1]; on w głowy szalonym zawrocie,
       565 Czuł niewymowny pociąg utopić się w błocie.

Lecz Telimena z dzikiej młodzieńca postawy
Zgadując rozpacz, widząc, że pobiegł nad stawy,
Chociaż ku niemu takim słusznym gniewem pała,
Przelękła się; w istocie dobre serce miała.
       570 Żal jej było, że inną śmiał Tadeusz lubić,
Chciała go skarać, ale nie myśliła zgubić.
Więc puściła się za nim, wznosząc ręce obie,
Krzycząc: „Stój! głupstwo! kochaj, czy nie! żeń się sobie,
Czy jedź! tylko stój!“ — Ale on już szybkim biegiem
       575 Wyprzedził ją daleko; już — stanął nad brzegiem!

  1. wymyślną = wybredną.