Strona:PL Adam Mickiewicz - Pan Tadeusz.djvu/292

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.


„Tadeuszku — stryj przerwał — to mi dziwny sposób
Kochania się — uciekać od kochanych osób!
       385 Dobrze, żeś szczery; widzisz, głupstwobyś wypłatał
Odjeżdżając. A co Waść powiesz, gdybym swatał
Sam Waci Zosię? He? Cóż, nie skoczysz z radości?“

Tadeusz rzekł po chwili: „Dobroć Jegomości
Dziwi mnie. Lecz cóż? Łaska Stryja Dobrodzieja
       390 Nie przyda się już na nic! Ach! próżna nadzieja!
Bo pani Telimena nie odda mi Zosi!“
„Będziem prosić“, — rzekł Sędzia. —

„Nikt jej nie uprosi
— Przerwał prędko Tadeusz — nie, czekać nie mogę;
Stryjaszku, muszę prędko, jutro jechać w drogę,
       395 Daj mi Stryjaszku tylko twe błogosławieństwo,
Wszystko przygotowałem, jadę zaraz w Księstwo“.[1]

Sędzia wąs kręcąc, z gniewem na chłopca spozierał:
„To Waść tak szczery? takeś mi serce otwierał?
Naprzód ów pojedynek, potem znowu miłość,
       400 I ten wyjazd, — oj! jest tu w tem jakaś zawiłość.
Już mnie gadano, jużem kroki Waści badał!
Asan bałamut i trzpiot, Asan kłamstwa gadał!
A gdzież to Asan chodził onegdaj wieczorem?
Czego Asan jak wyżeł tropił pode dworem?
       405 O Tadeuszku! jeśli może Asan Zosię
Zbałamucił i teraz uciekasz, młokosie,
To się Waci nie uda! Lubisz, czy nie lubisz,
Zapowiadam Asanu, że Zosię poślubisz,

  1. w Księstwo, zamiast: do Księstwa (Warszawskiego).