Strona:PL Adam Mickiewicz - Pan Tadeusz.djvu/291

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Omyłka! cóż? nieszczęście! już trudno naprawić!
Nie, drogi Stryju, dłużej nie mogę tu bawić!
       355 Błąd młodości! Stryjaszku nie pytaj o więcej,
Ja muszę z Soplicowa wyjeżdżać co prędzej“.

„Ho! — rzekł stryj — pewnie jakieś miłosne zatargi!
Uważałem, że Waszeć wczoraj gryzłeś wargi,
Poglądając z pode łba na pewną dziewczynkę,
       360 Widziałem, że i ona miała kwaśną minkę.
Znam ja te wszystkie głupstwa, kiedy dzieci para
Kocha się, to tam u nich nieszczęść co niemiara!
To cieszą się, to znowu trapią się i smucą,
To znowu Bóg wie o co do zębów się skłócą,
       365 To stojąc w kątach jakby mruki, nie gadają
Do siebie, czasem nawet w pole uciekają.
Jeżeli na was raptus[1] podobny napada,
Bądźcie tylko cierpliwi, już jest na to rada;
Biorę na siebie wkrótce przywieść was do zgody.
       370 Znam ja te wszystkie głupstwa, wszakże byłem młody.
Powiedz mi Wasze wszystko; ja może nawzajem
Coś odkryję, i tak się oba poprzyznajem“.

„Stryjaszku — rzekł Tadeusz — (całując mu rękę
I rumieniąc się) powiem prawdę. Tę panienkę,
       375 Zosię, wychowanicę Stryja, podobałem,
Bardzo, choć tylko parę razy ją widziałem;
A mówią, że Stryj dla mnie za żonę przeznacza
Podkomorzankę, piękną i córkę bogacza.
Teraz nie mógłbym z panną Różą się ożenić,
       380 Kiedy kocham tę Zosię; trudno serce zmienić!
Nieuczciwie, żeniąc się z jedną, kochać drugą.
Czas może mnie uleczy; wyjadę — na długo“.

  1. raptus, szał.