Strona:PL Adam Mickiewicz-Pan Tadeusz 415.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I usiada na łóżko przy nim; a Gerwazy,
Stoi, łokieć przytwierdza na główni rapiera,
A czoło pochylone na dłoniach opiera.

Robak nim zaczął mówić, w Klucznika oblicze
Wzrok utkwił, i milczenie chował tajemnicze.
A jako Chirurg naprzód miękką rękę składa
Na ciele chorującém, nim ostrzem raz zada;
Tak Robak wyraz bystrych oczu swych złagodził,
Długo niemi po oczach Gerwazego wodził,
Nakoniec jakby ślepym chciał uderzyć ciosem,
Zasłonił oczy ręką, i rzekł mocnym głosem:

Jam jest Jacek Soplica...

Klucznik na to słowo,
Pobladnął, pochylił się, i ciała połową
Wygięty naprzód, stanął, zwisł na jednéj nodze,
Jak głaz lecący z góry zatrzymany w drodze.
Oczy roztwierał, usta szeroko rozszerzał
Grożąc białemi zęby, a wąsy najeżał,
Rapier z rąk upuszczony, przy ziemi zatrzymał