Strona:PL Adam Mickiewicz-Pan Tadeusz 340.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Z nich dwa strugi jak ręce związane pospołu
Sciskają się; strug daléj upada do dołu;
Upada lecz nie ginie, bo w rowu ciemnotę
Unosi na swych falach księżyca pozłotę;
Woda warstwami spada, a na każdéj warście
Połyskają się blasku miesięcznego garście,
Swiatło w rowie na drobne drzazgi się rostrąca,
Chwyta je i w głąb niesie toń uciekająca,
A z góry znów garściami spada blask miesiąca.
Myślałbyś że u stawu siedzi Switezianka,
Jedną ręką zdrój leje z bezdennego dzbanka,
A drugą ręką w wodę dla zabawki miota
Brane s fartuszka garście zaklętego złota.

Daléj, z rowu wybiegłszy strumień, na równinie
Roskręca się, ucisza, lecz widać że płynie,
Bo na jego ruchoméj drgającéj powłoce
Wzdłuż miesięczne światełko drgające migoce.
Jako piękny wąż żmudzki zwany giwojtosem
Chociaż zdaje się drzemać, leżąc między wrzosem,
Pełźnie, bo na przemiany srebrzy się i złoci,
Aż nagle zniknie z oczu we mchu lub paproci: