Strona:PL Adam Mickiewicz-Pan Tadeusz 331.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dziś dość miałem kłopotów! aż mi głowa boli!
Ten mi jeszcze spokojnie zasnąć nie dozwoli!
Idź mi Waść spać. — To mówiąc drzwi na wściąż otwierał
I zawołał Woźnego żeby go rozbierał.

Tadeusz cicho wyszedł opuściwszy głowę,
Rozbierał w myśli przykrą ze stryjem rozmowę,
Piérwszy raz połajany tak ostro! ocenił
Słuszność wyrzutów, sam się przed sobą rumienił.
Co począć? jeśli Zosia o wszystkiém się dowie?
Prosić o rękę? a cóż Telimena powie?
Nie — czuł, że nie mógł dłużéj zostać w Soplicowie.

Tak zadumany ledwie zrobił kroków parę,
Gdy mu cóś drogę zaszło; spojrzał, widzi marę
Całą w bieliźnie, długą, wysmukłą, i cienką,
Suwała się ku niemu z wyciągniętą ręka,
Od któréj odbijał się drżący blask miesięczny,
I przystąpiwszy, cicho jęknęła: Niewdzięczny!
Szukałeś wzroku mego, teraz go unikasz,
Szukałeś rozmów zemną dziś uszy zamykasz,
Jakby w słowach, we wzroku mym, była trucizna!