Strona:PL Adam Mickiewicz-Pan Tadeusz 279.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jako narcyzy nagle wykwitłe nad trawę,
Bielą się długie słuchy; pod niemi jaskrawe
Przeświecają się oczki, jak krwawe rubiny
Gęsto wszyte w aksamit zielonéj darniny.
Już króliki na łapkach stają, każdy słucha,
Patrzy, nakoniec cała trzódka białopucha
Bieży do starca liśćmi kapusty znęcona,
Do nóg mu, na kolana skacze, na ramiona;
On sam biały jak królik lubi ich gromadzić
W koło siebie i ręką ciepłą ich puch gładzić,
A drugą ręką s czapki proso w trawę miota
Dla wróblów, spada z dachów krzykliwa chołota.

Gdy się staruszek bawił widokiem biesiady,
Nagle króliki znikły w ziemi, a gromady
Wróblów na dach uciekły przed gośćmi nowymi
Którzy szli do folwarku krokami prędkiemi.
Bylito s plebanii przez szlachty gromadę
Posłowie wyprawieni do Maćka po radę.
Zdala witając starca niskiemi ukłony
Rzekli « Niech będzie Jezus Chrystus pochwalony » —
— « Na wieki wieków, amen » starzec odpowiedział,