Strona:PL Adam Asnyk-Poezje t.2.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„Jeśli więc, samolubstwem i dumą popchnięty,
„Chciałeś za życia ujrzeć dokończone dzieło,
„To musiałeś zawodu wypić gorzkie męty
„I zrozpaczyć, że z tobą wszystko zaginęło;
„Lecz, jeśli po doznanym upadku i wstydzie
„O przyszłe losy świata dręczy cię obawa,
„Jeżeli ci o prawdę twoich natchnień idzie
„A niezmienność nędz ludzkich bólem cię napawa:
„To pociesz się, śmiertelny! Cel, co wam jaśnieje
„W mgłach przyszłości, ten — nie jest złudzeniem zwodniczem;
„Nie napróżno niebiosa dały wam nadzieję
„I szlachetne pragnienia, niezgaszone niczem.
„W ciągu wieków, wśród ciągłych zmian i przeobrażeń.
„Coraz więcej świat boskich przyswaja promieni;
„I to, co należało do dziedziny marzeń,
„W niezłomną rzeczywistość później się przemieni.
„Przyjdzie czas, w którym wszystkie twe natchnienia wieszcze,
„Co dzisiaj jak sen marny w ciemność się rozwiały,
„Kiedyś po twojej śmierci zmartwychwstaną jeszcze
„I ozdobią cię blaskiem niespożytej chwały;
„Przyjdzie czas, gdy pieśń twoja, dziś martwa i głucha,
„Znów idealnem tchnieniem przejmie ludzkość młodą:
„I ten pośmiertny tryumf tęskniącego ducha
„Będzie za mękę życia sowitą nagrodą.”