Strona:PL Adam Asnyk-Poezje t.2.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„Czemuś ty mi wyprosiła, o matko!
„Tego trwania pośmiertnego straszny dar?
„Żem pozostał dla podziemnych zagadką,
„A dla żywych jedną z próżnych mar?

„Po co było żądać dla mnie u bogów
„Świadomości, z której płynie tylko ból?
„Po co było zatrzymywać u progów,
„Gdym miał odejść do Szczęśliwych Pól?

„Lepiej było wraz z cieniami innemi
„Naraz stracić całą pamięć ziemskich dni,
„Niż pozostać nawpół martwym na ziemi,
„Z sercem, które o przeszłości śni.

„Co mi z tego, żem przechował zamkniętą
„Skrę żywota przez tę długą grobu noc,
„Gdy mi wszystkie jego dary odjęto:
„Dzielność, chwałę i królewską moc!

„Każdy może mnie znieważać bezkarnie,
„Może śmiało bezwładnego deptać lwa:
„A ja muszę znosić wszystkie męczarnie,
„Bo tak chciała, matko, miłość twa!”

Na to Eos z macierzyńską pieszczotą:
— „Synu, — rzeknie — biedny synu mój!
„Znosić musisz taki smutny los po to,
„Byś mógł powstać na ostatni bój.