Strona:PL Adam Asnyk-Poezje t.2.djvu/075

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tych Angielek dziś bez liku
Na wysokich nogach brodzi,
Pełno płaczu, pełno krzyku:
„Słońce zaszło! księżyc wschodzi!”
Dzień się kończy lub zaczyna —
Do łez zawsze jest przyczyna.

Wielkie słowa, małe smutki
Lecą tędy i owędy;
Czuć kolońskiej zapach wódki,
Dużo piżma i lawendy,
A westchnienia brzmią tak śpiewnie,
Że niechcący człowiek ziewnie.

A gdy ziewnie... hałas wielki:
O bezbożnik! o bluźnierca!
Shocking” — krzyczą te Angielki, —
„Ach, ten człowiek nie ma serca!
„Ziewnął: jest to znak cynizmu;
„Trzeba użyć egzorcyzmu.”

Więc z kolei po porządku
Każda zacznie głos podnosić,
I ze łzami od początku
Wszystkie swoje cnoty głosić:
Ile w piersiach ma zapału
I poczucia ideału.