Strona:PL Adam Asnyk-Poezje t.2.djvu/042

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I codzień nowej potrzebując sceny,
Trupa przeszłości ze wzgardą wywleką,
Na łup zgłodniałe spraszając hyeny.

Tymczasem cienie nad Letejską rzeką
Kończą tragiczną dramatu osnowę;
Łzy im pod martwą zastygły powieką —

I żale swoje wywodzą grobowe;
Bo żyją tylko tem dalekiem brzmieniem,
Które przyszłości sny potrąca nowe,

I myślą, biedne, że ludzi wspomnieniem
Nieśmiertelności dokupią się mglistej;
Że ta drgająca fala ich imieniem

W krąg się po ziemi rozejdzie ojczystej
I że im echo wracające powie
O serc pamięci wdzięcznej i wieczystej...

Lecz świat ten dziwny! — zrzuca szaty wdowie,
Aby zapomnieć prędzej, czem żył wczora;
I klątwą tylko żegnają synowie

Odlatującej ojczyzny upiora;
I dawny ołtarz rozpada się w zgliszcza
Pod jednem cięciem krwawego topora:

Nowy obrządek i nowe bożyszcza
Biorą pokłony spłoszonego tłumu!
Lecz ani boleść, co serca oczyszcza,