Strona:PL Abgar-Sołtan - Klub nietoperzy.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ma dla niej wówczas zapory ziemskiej, śmiałem okiem sięga ona za kręgi zmysłom przystępne i wkracza w niezbadane dla zwykłych dusz ludzkich krainy.
Taki stan duszy miewali dawniej wielcy wieszcze i prorocy starego zakonu, w taki stan pogrążeni są czasem siwowłose starce, patriarchowie ludowi... A spoglądający na nich z podziwem lud żegna się wówczas pobożnie i szepcze trwożliwie: — Cicho! cicho! dziad z Bogiem rozmawia! Lecz nie tylko starcom jest dane rozmawiać z Bogiem, są i inni ludzie, młodzi i grzeszni, którzy jeżeli w ich duszy złożono w dzieciństwie iskrę prawdziwej wiary, to miewają i oni w życiu chwilę takiego natchnienia, takiego uduchowienia i w wówczas wznoszą się na wyżyny przystępne zazwyczaj tylko wieszczom, prorokom i starcom siwowłosym.
Władysław klęcząc w murach kamienieckiej katedry, uczuł w duszy tę dziwną egzaltację, i ujrzał nagle, od razu, wszystkie swe błędy i zobaczył przed sobą jasną, wyraźną, świetlaną drogę obowiązku.
Do uszu jego doleciał głos dzwonka — podniósł głowę i ujrzał na stopniach ołtarza siwego kapłana wznoszącego biały opłatek... Hostję świętą. Pochylił więc znowu czoło i bił się w piersi i szeptał drżącym ze wzruszenia głosem: Mea culpa! mea culpa... mea maxima culpa!... I jaśniej mu się zaczęło robić w duszy i lżej na sercu i strumień jakiś ożywczy rozlał mu się po wszystkich tętnicach. Uczuł, że nowe życie dlań się zaczęło; życie opromienione zdrowem i ożywczem światłem.. Demon — jak go zwał hrabia