Strona:PL Abgar-Sołtan - Klub nietoperzy.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Eh! jesteś zabawny. Czy może boisz się złamać wiarę dla... dla mademoiselle.. chose... aha panny Jadwigi? No, Władek, nie daj się wyśmiać! Chodź! Powiadam ci pyszna zabawa, nigdy się u Sitowej tak nie bawiłem. Jest ich cztery, jedna lepsza od drugiej. Chodź! wszyscy czekają.
Wziął jego rękę pod ramię i wyprowadził go z hotelu — za kilka chwil znaleźli się w pobliskiej restauracji „Victoria,“ utrzymywanej przez Wróblewskiego vulgo Wróbla.
Sam gospodarz wyszedł na ich spotkanie i kłaniając się do ziemi przeprowadził ich do osobnego pokoju zajętego już przez rozbawioną młodzież i aktorki. Był to najwspanialszy pokój w całej restauracji, przeznaczony na przyjęcia polskiej szlachty. Na ścianach wisiały sztychy i olejne reprodukcje. Najbardziej zwracała na siebie uwagę widza duża, jaskrawa kopia obrazu Kossaka: „Sobieski pod Wiedniem“, mniej w oczy bijące staloryty z obrazów Matejki kryły się w cieniu. Na środku pokoju stał wspaniale nakryty, kwiatami przystrojony stół, na którym nie tknięto jeszcze nakryć. Całe wesołe grono rozsiadło się na obszernej sofie, stojącej pod ścianą w poprzek pokoju, lub biegało, goniąc się naokoło stołu.
Wicek Sępiński porozpinał huzarski mundur, czapkę nasadził na tył głowy i uganiał się za małą zwinną aktoreczką Olgą Schut, uciekającą przed nim zawzięcie. Dolko Rossochacki zasiadł poważnie na fotelu i wpatrywał się w klasyczne rysy Amiety Karwiny, weteranki odeskich i kijowskich scen. Jaś Mądrowski z otwartemi ustami słuchał, co mu opowiadała młoda i śliczna Sadowa... Równie ładna, choć trochę pełniejszych kształtów Dunia Berowa musiała poprzestać na zaba-