Strona:PL Żeromski-Elegie i inne pisma literackie i społeczne.djvu/331

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

podobna. To też żyję, moi drodzy, i kocham, co mi pozostało do kochania, także silnie, jak dawniej; tylko że dawniej dla przedmiotów mej miłości mogłem coś dać, poświęcić; a dziś nic już nie mam. Cobym uczynił już w życiu, ani poświęcenia, ani ofiary być w tem nie może; bo nie mam co poświęcać i w ofierze złożyć. Smutny to stan człeka, dla którego zamykają się te dwie jedyne drogi, godności, obrazu i podobieństwa Bożego, ale taka wola Opatrzności. — Drogi wasz list odczytuję sobie, gdy mię dławią gorycze i posmutnieję nie dumną rozpaczą, a jakimeś Bożym smutkiem; łzy popłyną — na ich zdroju myśl — i spokojniejszy trochę znów biorę się do tego życia, które, jak na dziś, zasklepione w jednym Konradku. Uczę go, co sam umiem; niestety — to niewiele; strzegę od wpływów tutejszej atmosfery i malec wychowuje się jak w celi klasztornej; grób naszej Niezapomnianej zastępuje nam zakonnicze memento mori; a posty, włosiennice i smagania przychodzą nam z każdym listem od Wschodu i Zachodu, od Północy i Południa. Trzęsiemy się zimnem, mrzemy głodem, targamy się w nędzy bliźnich-braci; a modlitwa, Bóg widzi, ledwo parę słów o nas zawiera. Położenie miejsca mego pobytu jest jakby z jednej strony pod zaryglowanemi drzwiami, za któremi najdroższa istota kona, a my nawet śmiertelnego potu... z jej czoła otrzeć nie możemy; z drugiej strony otwarte podwoje, w które wejść nie można, ale przez które patrzeć możemy na to, co Dant — nie opisał, bo w przerażonej we wszelkie grozy, ale chrześcijańskiej duszy nie mógł mieć widzeń nieludzkich. To nasze życie». (Tygodnik Illustrowany d. 15 maja 1920).