Strona:PL Żeromski-Elegie i inne pisma literackie i społeczne.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

spotkasz. Dawno przed nimi można się było tego wszystkiego napatrzeć».
Co do mnie — chowałem się rzeczywiście w szkole, gdzie wszystkie przedmioty wykładano w języku rosyjskim, lecz na szczęście miałem w niej kilku nauczycieli Polaków o najgorętszej duszy — to też nie mam prawa powiedzieć, że przeszedłem szkołę rosyjską. Była ona taką tylko z wierzchu. Moim nauczycielem języka polskiego w ciągu wielu lat był Antoni Gustaw Bem, językoznawca i historyk, krytyk literacki i pierwszorzędny, wzorowy, nieskazitelny polski stylista. Spis prac jego znaleźć można w pośmiertnem wydaniu p. t. Studya i szkice literackie (Warszawa 1904). Na szkolnej ławie, a raczej pod tą ławą, pisane stosy liryk, olbrzymich poematów i nie mniejszych tragedyi, oraz powieści — ten mój mistrz młodych lat i nigdy niezapomniany dobroczyńca duchowy cierpliwie wertował i okrutnej poddawał krytyce, nie tylko na dalekich samowtór spacerach, lecz i publicznie na lekcyach. Każdy wówczas rusycyzm, gdyby się był okazał, podlegał wypaleniu białem żelazem szyderstwa, którego mi ten pasyonat nie szczędził, jak we wszystkiem, do czego przykładał ręki. Zabawna to rzecz, gdy się stwierdzi, że wypalanie rusycyzmów na lekcyach języka polskiego dokonywało się w języku rosyjskim. To też mój surowy nauczyciel i «uparty umysł» jak się sam nazywał, którego «krew zalewała», gdy zbrodnię przeciwko czystości języka w ramotach moich wytropił, w grobie swym by się przewrócił, gdyby powziął wiadomość, że w pisaninach publicznych jego ucznia dziś jeszcze, po latach — «z rusycyzmem się spotkasz». Nie byłem nigdy