Strona:PL Światełko. Książka dla dzieci (antologia).djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Kazano, żeby rodzice przyszli do szkoły rozmówić się... a za mną kto pójdzie? — szeptał Tomuś.
— Ach! — rzekł ze łzami Adaś — dość na ciebie spojrzeć, aby widzieć, że ci wsi potrzeba!
Porozmawiali jeszcze chwilę a potem Adaś wbiegł do ogrodu za sztachetami, gdzie stał ładny dom w głębi, a Tomuś poszedł dalej ulicą do siebie. W nocy, leżąc na kanapce w izbie stolarskiej, marzył o wsi, o zielonych łąkach, na których widział kwiaty rosnące i bociana na rżysku; las ciemny, sosnowy wyciągał niby do niego ramiona a leśne maliny i liliowe dzwonki wabiły słodko. Przymknął oczy i zdawało mu się, że to prawda. Ale po chwili, gdy je znów otworzył, zobaczył śpiących terminatorów i blade światło idące od okna. Parę tygodni upłynęło od tego czasu. Ze szkoły tylko paru wzięto chłopców: Kazia, co miał koklusz, i Stasia, co miał sześcioro rodzeńtwa i biedną matkę. Tomuś został we Lwowie. Posmutniał trochę więcej, ale za to Adaś tak się w klasie rozpłakał, że go uspokoić nie mogli.
Dnia 16 Lipca, na placu Cłowym, zebrały się dzieci mające pojechać na kolonie. Tramwaj zajechał, chłopcy w nowych sukienkach, z siatkami na motyle, z piosnkami na ustach wsiedli z nauczycielem i ruszyli do kolei żelaznej. Tomuś patrzał na to wszystko, stojąc na rogu ulicy; a gdy już nie było widać powiewających chorągiewek, gdy piosnki ucichły, poszedł wolnym krokiem do domu. W izbie stolarskiej usiadł przy oknie, otworzył książkę i chciał czytać. Zwolna podniósł oczy w górę, gdzie było widać kawałek nieba i dumał o złotych polach ze zbożem, o bławatkach i o tem wszystkiem, co te dzieci zobaczą na wsi, a czego on jeszcze nigdy nie widział w życiu! Wtem wpadł zadyszany Adaś.