Strona:PL Światełko. Książka dla dzieci (antologia).djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Cichy szmer powstał między uczniami; lecz wzięli się parami za ręce i w porządku wyszli ze szkoły spokojnie. Dopiero przed domem rozległ się gwar! Choć kilku tylko miało być wybranych, każdemu uśmiechała się wieś, każdy tęsknił do lasu, do łąki!
Adaś złapał Tomusia, i trzymając go za obie ręce, wołał z radością:
— No, będziesz widział to wszystko, co ci opowiadałem nieraz o wsi!
Tomuś spojrzał zdziwiony.
— I cóż tak patrzysz na mnie? Jeśli kto, to ty musisz pojechać!
Tomuś uśmiechnął się smutnie, nabrał pełnemi piersiami powietrza, jakby przeczuwając wiejskie odetchnienie i szepnął:
— Ja — nie!
— Jakto! — wołał Adaś. — Jesteś najmizerniejszy z całej klasy, blady, oczy masz podsiniałe, w zimie miałeś odrę, do dziś dnia kaszlesz!
— Ale ja nie mam biednych rodziców; a tylko tacy...
— Ależ co ty mówisz! — przerwał mu Adaś. — Nie masz biednych rodziców, bo ich całkiem nie masz, jesteś sierotą, to jeszcze gorzej i dlatego właśnie musisz jechać na wieś, na wakacye.
— A ojczym... Dyrektor wie, ze ojczym ma warsztat i nie jest...
— Twój ojczym nie jest biedny taki, ale ci nic dać nie chce i ty jesteś zupełnie bez nikogo, biedny, sierota. Zresztą on sam będzie kontent, że pojedziesz na parę tygodni.
Tomuś się zamyślił. Szli razem do domu.