Strona:PL-Stefan Żeromski-Nawracanie Judasza.djvu/097

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kobiety. Przemierzając te cuchnące zaułki »dumnego Albionu«, spoglądając w głąb ohydnych szynkowni i w dziedzińce chałup, gdzie bytowała nędza, Ryszard Nienaski nie mógł się oprzeć uczuciu gorzkiej i smutnej pociechy polaka.
Idąc drogami głębokiej wiary bretońskiej, szukał w widzeniach swych stylu teraźniejszości i stylu przyszłego. W cóż wierzy nowoczesny człowiek i co zbuduje, jako pamiątkę swego czasu? Czy wzniesie cokolwiek, równego tamtym budowlom? Czy tylko nowy most w Paryżu, ohydne muzea i wstrętną wieżę? Czy wciąż trwać będzie okradanie i przedrzeźnianie greków? Hotel z doryckiemi kolumnami świątyni, teatr dla operetki w stylu »odrodzenia«, kjosk do sprzedaży wód mineralnych w stylu gotyckim, budka dla stróża w stylu »cesarstwa«. Wszakże w ciągu roku »urzędowania« w Paryżu widział był nowoczesne wiary tłumów pracujących, potężny ich ideał, głębokie czucia i niezgłębione uniesienie. Jakże wyrazić tę duszę dzisiejszych ludzi, zdławioną wolę i niezmierzone cierpienie tłumu szlachetnych w ludzkości? Co będzie ich świątynią? Gdzie znajdzie swój ołtarz i swoją nawę »cnota«, która się rodzi w warsztatach? Widział w niejasnem marzeniu budowle przyszłości, dzieła wchłaniające w swe kształty sztukę inżynierską i konstruktorską, — architekturę, korzystającą z materyału, jaki wypróbowała i daje ta sztuka, — żelazo, szkło, beton. Wielkie dworce, mosty, tamy, wieże, hale, latarnie morskie, wielkie gmachy publiczne, jak dom kooperatyw w Bruxelli, teatry, domy ludowe... Patrzył za siebie i widział w marzeniu kształt kościoła w Clarté. Rozstawał się z nim nazawsze... Wszystko, co w stylu tym było rwaniem się, pędem, płomieniem, już przed wiekami zmienione zostało na spokój, równowagę części składowych i opanowanie szczegółów dla całości, — a więc na styl. Wiara, — szalone uniesienie artystów, tworzących dla Boga, — już wmurowana została w te budowle — i zastygła. Styl gotycki wypalił się — i zgasł. Piękno tak olbrzymie i wykończone, tak rozmaite i wielorakie — już nie żyło i musiało być wrogiem. Wszystko, co miało być czuciem tejsamej twórczości, nie mając w sobie nic z wiary owoczesnej mistrzów i rzemieślników, było parodyą. Cóż teraz, dla nowoczesnych