Strona:PL-Krzysztof Nawratek-Miasto jako idea polityczna.pdf/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
114
Krzysztof Nawratek

do drugiej, wypełniamy, słuchając muzyki, czytając książki lub czasopisma, ewentualnie oddając się marzeniom i zatapiając się we własnych myślach.
Miasta więc – czy chcemy, czy nie – dla swoich mieszkańców stają się coraz bardziej subiektywne. Te osobiste miasta, własne przestrzenie stają się o wiele ważniejsze i wyraźniejsze niż struktury projektowane przez urbanistów. Owszem, architekci wciąż są w stanie stworzyć obiekt, który pobudzi naszą wyobraźnię, wciąż powstają budynki szalone i ekstrawaganckie, są one jednak tylko (albo aż) elementami pop-kulturowej zupy, w której wszyscy pływamy. I znów – ponieważ w większości ta nowa architektura zrywa z jednoznacznością (nawet minimalistyczne budynki starają się być bogate w konteksty) – dla każdego z nas każdy budynek jest czymś trochę innym. Istnienie oraz określona wielkość miast subiektywnych warunkują rozpad miasta. Już nie jest to podział ze względu na lepsze i gorsze dzielnice mieszkaniowe, lecz rozpad na różne, często niemające ze sobą części wspólnych, obszary aktywności, w których odmienne, rozdzielne grupy społeczne użytkują miejską przestrzeń. Funkcjonowanie osiedli zamkniętych, zwartych zespołów biurowych oraz ekskluzywnych galerii handlowych prowadzi do rozpadu miasta na części, jednak dopiero fakt istnienia miast subiektywnych sprawia, że tracą one ze sobą wszelki kontakt. Jeśli samo istnienie miast subiektywnych jako pewnej realnej przestrzeni, w której każdy z nas funkcjonuje i która jest wyraźnie mniejsza od miasta jako całości, nie jest niczym złym, to sytuacja, w której miasta subiektywne dużych grup społecznych się na siebie nie nakładają, świadczy po prostu o tym, że miasto jako całość nie istnieje.
Z tego, co napisałem, wynikałoby, że proces zanikania struktury miast i zwiększającego się znaczenia indywidualnych smaków jest nie do zatrzymania. Jeśli bowiem sposób, w jaki poruszamy się po mieście, jest tak zindywidualizowany, jak jest (a będzie coraz bardziej), oraz gdy to przemieszczanie odbywa się w zasadzie