Strona:PL-Denis Diderot-Kubuś Fatalista i jego Pan.djvu/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie z rozsądku; nie mogę sypiać. Nasze najbardziej poufne zabawy nie cieszą mnie. W nocy rozmawiam sama ze sobą, pytam siebie: Czyżby stał się mniej godnym uczucia? Nie. Czy masz mu do zarzucenia bodaj ślad niewierności? Nie. Czyżby czułość jego dla ciebie osłabła? Nie. Dlaczegóż tedy, skoro przyjaciel jest zawsze ten sam, serce twoje zmieniło się dla niego? tak bowiem jest; niesposób tego ukrywać przed sobą; nie oczekujesz go już z tą samą niecierpliwością; nie odczuwasz tej radości na jego widok; niepokoju, kiedy zbyt długo nie wraca; słodkiego wzruszenia na turkot jego pojazdu, kiedy go oznajmiano, kiedy wchodził w drzwi, tego już nie odczuwasz...
— Jakto, pani?
Pani de La Pommeraye zakryła oczy dłońmi, pochyliła głowę i zamilkła na chwilę, poczem dodała: „Margrabio, przygotowana byłam na twoje zdziwienie, na wszystkie gorzkie słowa jakie usłyszę. Margrabio! oszczędź mnie... Nie, nie oszczędzaj, powiedz wszystko, wysłucham z poddaniem, zasłużyłam na to. Tak, drogi margrabio, to prawda... Tak, jestem... Ale czyż nie dość nieszczęścia iż stała się rzecz sama, aby dorzucać jeszcze do niej wstyd, wzgardę dla własnego fałszu, gdybym udawała przed tobą? Ty jesteś ten sam, ale twoja przyjaciółka się odmieniła: poważa cię, szacuje tyleż i więcej niż kiedykolwiek; ale... ale kobieta jak ona, przyzwyczajona badać ściśle wszystko co się dzieje w najbardziej tajemnych zaułkach jej duszy i nie łudzić samej siebie w niczem, nie może ukryć przed sobą, że miłość uleciała. Odkrycie straszne, niemniej wszelako praw-