Strona:Płomienie (Zbierzchowski).djvu/85

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    Lecz poetycznem śniciem
    W mroku cichej godzinie
    O pięknym polskim czynie,
    Lecz serca trwożnem biciem,
    Albo wyrazem lęku
    O braci swoich los,
    Co pośród obcych pól
    Padali gdzieś bez jęku,
    Jak ścięty wcześnie kłos
    Na kwiatów polu wonnem,
    Lecz byłyście podzwonnem
    Dla tych, co w nicość szli,
    Skąpani w młodej krwi...

    Ale nadejdzie czas
    Po krwawej zawierusze,
    Gdy wy, rycerze czynu,
    Strojni w wieńce z wawrzynu
    Będziecie sprawiać sąd,
    Sądzić czyny niepiękne,
    Piętnować każdy błąd.

    Widzę już widzę was,
    Patrzących w nasze dusze.
    Ale się nie ulęknę
    Waszej błyszczące[1] zbroi,
    Waszych srogich wyroków —
    Ale przed wami klęknę
    I serce swe otworzę,
    Nabrzmiałe wielkim bolem,

    1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – błyszczącej.