Strona:Płomienie (Zbierzchowski).djvu/81

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    Nigdy nie ujrzę słonecznej jasności.
    Ach, jakżem od was druhowie uboższy!
    Nigdy nie ujrzę na twarzy najdroższej
    Tego wyrazu, co płynie z miłości.

    Na zawsze z piętnem na twarzy jak Kain
    Iść będę ścieżką, gdzie zmrok i zgryzota,
    Na zawsze dla mnie zamknięto te wrota,
    Które prowadzą do zaklętych krain.
     
    Nie dla mnie kwiatów czar i pól słoneczność,
    Darmo pocieszyć chcesz mię przyjacielu;
    Jestem podróżnym, co jedzie w tunelu
    I wie, że tunel ten prowadzi w wieczność.

    Więc mię nie żałuj, bo jestem z cierpiących
    Jedyny, który nie czeka pomocy.
    Kto poznał grozę wiekuistej nocy
    Ten nie należy więcej do żyjących.

    I chociaż czasem łzy płaczę najkrwawsze,
    Nikt z was mej strasznej nie usłyszy skargi.
    Bo ból położył na milczące wargi
    Te dwie pieczęcie: »nigdy!« i »na zawsze!«