Strona:Płomienie (Zbierzchowski).djvu/66

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.
    MARZENIA.


     
    Często wśród nocy bezsennej,
    Gdy wiatr zajęczy jesienny,
    A niebo zakwitnie jak łąką,
    Duch mój po polach się błąka,
    Wśród pocałunków gorących
    Do drzew się tuli gorących,
    Pod ciche skrada się chaty,
    Prostuje umarłe kwiaty,
    Skąpane w księżyca srebrze,
    A jeśli rosę wyżebrze
    U jakichś progów anielich,
    Wlewa ją w róż zwiędłych kielich.
    — Cudną jest kwiatów opiłość! —
    A jeśli wyżebrze miłość,
    Co ból i nędzę uśmierca,
    Nasyca nią ludzkie serca,
    By czuły czysto i szczytnie.
    Pięknem jest wszystko, co kwitnie,
    A brzydkim ból, co uśmierca.
    Kwity niech będą jak serca,
    A serca niech będą jak kwiaty!