Przejdź do zawartości

Strona:Płomienie (Zbierzchowski).djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
BEZIMIENNY.


 
Wysłałem list — garść dobrych słów.
Od chwili tej miesiąc już minął.
Dziś do rąk moich wrócił znów
Z pieczęci: »adresat zaginął«.

Ach, gdybym jakim cudem zgadł,
Co znaczy ta pieczęć złowroga.
Czyś ranny bracie, czyliś padł,
Czyś może w niewoli u wroga?
 
Chciałbym za twoim śladem iść,
Lecz droga ma będzie daremną.
Przepadłeś jako zwiędły liść,
Porwany wichurą w noc ciemną,
 
Coś zdziałał, jakiś cierpiał trud,
Z przyjaciół twych nikt nie odgadnie.
Gdy kłębią się obszary wód,
Czem kropla jest mała gdzieś na dnie?
 
Czem jest żałosny jeden ton,
Gdy wokół milionów męczarnia,