Strona:Płomienie (Zbierzchowski).djvu/25

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    Cóż to? coś cicho puka
    Tak blizko, całkiem blizko.
    To nic — to twoje serce...
     
    Lecz teraz — skostniała dłoń
    Czyni na piersiach znak krzyża —
    Przez śnieżną, głuchą błoń
    Coś się do ciebie zbliża.
    Próżno przedzierasz mrok,
    Krok słychać, chytry krok.
    Do oczu broń
    A potem pal!
    Cóż to? tyś zbladł?!
    Odwagi nie masz dość,
    Patrzysz źrenicą zgasłą?
    Co to za gość:
    Zarys powiewnych szat,
    W ręku zeschnięta żerdź
    I kosy srebrna stal...
    Hej! kto tam? stój!
    Obcy, czy swój?
    Hasło?!!

    — »Jam śmierć!!« —