Strona:Płomienie (Zbierzchowski).djvu/24

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.
    PLACÓWKA.


     
    Bezgwiezdny nieba step
    Po zgonie słońca...
    Śnieg wokół — siny śnieg
    Bez końca
    Aż gdzieś po świata kres.
    Z blizkiego obozu
    Dolata w ciszy
    Żołnierska pieśń i dymów zapach.
    Noc — jak ogromny pies
    O czarnych łapach
    Oparła się ciężko o brzeg
    Stromego wąwozu
    I dyszy...
     
    Baczność! wytężaj wzrok.
    Baczność! wytężaj słuch.
    Śnieg tłumi każdy krok
    Noc skrywa każdy ruch.
    — Niebo wisi tak nizko —
    Milczą śnieżne kobierce,
    Po których wzrok twój szuka.