Strona:Oskar Flatt - Wspomnienia z wycieczki grudniowej w Mazowsze.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ha! więc siadaj i posłuchaj; smutno słuchać — ale chciałeś prawdy, pójdziemy koleją. W ostatnich latach długoletnich rządów Bolesława Kędzierzawego, godność Biskupa płockiego piastował znakomity rozumem Roch Werner, z rodu Porajów, prawnuk św. Wojciecha, ten sam, który zawarłszy w Akwisgramie traktat z Cesarzem Fryderykiem I, przywiózł do Polski i złożył w tutejszej kollegiacie relikwie św. Zygmunta Burgundzkiego. Zamożność Biskupa, a głównie piękna wieś jego, Karsko, obudziły zawiść w panu Boleście, Kasztelanie Wilskim, strażniczącym wówczas na zachodzie Mazowsza przeciw częstym Prussaków najazdom. Zawiść zuchwałego pana, podniecona oporem Biskupa, wywołała krwawą zemstę. Nie wahał się Bolesta oręż pogański wyostrzyć na pierś rodaka, i brata swego Bieniasza uczynił wykonawcą swej zbrodni. Bieniasz na czele pruskich siepaczy najechał wieś Biskupa i tam cnotliwy kapłan podłego skrytobójstwa pada ofiarą. Z przerażeniem usłyszał lud o niesłychanej zbrodni, a Piotr Szreniawita, Arcybiskup Gnieźnieński, rzucił klątwę na całe Mazowsze. Zwłoki Biskupa złożono w tutejszej katedrze; dzisiejsza kaplica Zygmuntowska zwała się dawniej, przez długie wieki, kaplicą Wernera, a grób cnotliwego męża, szeroko po Mazowszu i całej Polsce zasłynął cudami.
— A zbrodniarze — przerwałem — cóż z niemi się stało?