Strona:Oskar Flatt - Wspomnienia z wycieczki grudniowej w Mazowsze.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ojcze, przerwałem po długiem milczeniu, same tak smętne, tak bolesne skreślasz obrazy, czy na tle przeszłości Płocka jaśniejsze nie odbijają się pamiątki?
— Więcej smutnych niż pomyślnych, odparł z wolna starzec, ale posłuchaj, jest tu i piękne znowu jedno wspomnienie. Mówiłem ci właśnie o wojnie szwedzkiej. Otóż tron Jana Kazimierza silnie chwiał się wstrząśniony śmiałą ręką szwedzkiego najezdnika. Obrońca kraju i jedyna jego nadzieja, waleczny bohatyr, co nie z soli ani z roli, ale z tego co go boli, z nieścigłą szybkością ciągnie z Gdańska do Mazowsza, staje pod Płockiem w obec nierównie liczniejszego nieprzyjaciela — o nierównej walce ani myśleć. Czarniecki mimo późnej pory roku, mimo bystrości prądu, rzuca się w Wisłę i z całem wojskiem przepływa szeroką rzekę, ku największemu zdumieniu Szwedów; nim zaś oni o pogoni pomyśleć zdołali, już nasz bohatyr gromił pod Działdowem Brandeburgskie szyki. To jasna strona, to promieniejący ustęp!
Wojna szwedzka w roku 1704 i 5, bolesne znowu i dotkliwe w Płocku zostawiła ślady; ledwo zabliźniające się rany otworzyły znowu zaburzenia zeszłowieczne, mianowicie też konfederacya Barska, potem.... Ależ ja ci tylko przeszłość Płocka opowiedzieć miałem — wysnułem ci oto, co stara pamięć objąć i zachować