Strona:Oscar Wilde - De profundis.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dynie wstrętnej tej atmosfery filisterstwa, do której mnie wtrącono.
6) Zamiast pisania wspaniałych, barwnych, dźwięcznych jak muzyka, utworów w rodzaju Salome“, Tragedji Florenckiej“ i La Sainte Courtisane“, musiałem wysyłać długie listy do adwokatów, których najbardziej zawsze się wystrzegałem. C. i A. byli nieporównani w swojem nędznem wypowiadaniu walki życiu. Dumas-ojciec, Cellini, Goya, Edgar Poe, Baudelaire — postąpiliby tak samo jak ja...
7) Męką jest mówić prawdę; jeszcze gorzej być zmuszonym kłamać. Było to podczas mojego procesu: siedziałem na ławie podsądnych i słuchałem piorunującego oskarżenia prokuratora Lockwood‘a; można go było słuchać, jak ustępu z Tacyta, jak wiersza Dantego, jak jednej z płomiennych, miażdżących mów Savanaroli przeciwko papieżom. Doznałem uczucia obrzydzenia wobec tego, czego wypadło mi wysłuchać. Równocześnie jednak błysnęła mi myśl, jak wspaniale brzmiałoby, gdybym ja sam powiedział wszystko to o sobie! Jasnem też odrazu stało się dla mnie, że to, co się mówi o człowieku — nie ma znaczenia, ważne jest tylko, kto mówi.