Strona:Oppman, Kraszewski - Mistrz Twardowski.djvu/098

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

gradem ich razów na ziemię, nie wiedząc co począć z sobą.
Twardowski czy to z litości nad szlachcicem, czy przez złość ku dyabłu, zawołał nagle:
— Wołaj kogo na ratunek!
Dopiero ogłuszony szlachcic wspomniał świętych Pańskich i N. Pannę i krzyknął:
— Święci Pańscy, Maryo Panno! ratujcie mnie nieszczęśliwego!
I ledwie to wymówił, odskoczyli piekielni oprawcy i znikli, jakby ich nigdy nie było.
Szlachcic porwał się z ziemi, szybko zgarnął swoje pieniążki i, rzuciwszy się we drzwi, uciekał co miał tchu lasem.