Strona:Opowiadania i humoreski Marka Twaina.djvu/5

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
I.


Lato nastało i upał najsilniejszych ludzi zmagał w okrutny sposób.
Wielu umierało na udar słoneczny, a w armii grasowała dysenterya, ta plaga wojskowości, na którą pora­dzić tak trudno. Lekarze byli w rozpaczy, leki ich bowiem i nauka — której zresztą niewiele posiadali — wydawały się zupełnie bezskutecznemi.
Wówczas cesarz zwołał najsłynniejszych doktorów, surową miał do nich przemowę i spytał, dlaczego dają jego żołnierzom umierać. Czemże są właściwie, lekarzami, czy tylko po prostu mordercami? Na to, naj­starszy i najpoważniejszy morderca — przepraszam, lekarz, chciałem powiedzieć, powstał i w te słowa się odezwał:
— Robiliśmy, co mogliśmy, najjaśniejszy panie, a że się nam nie udało, przyczyna tego prosta. Oto na tę chorobę niema lekarstwa. Tylko silny bardzo organizm może się jej oprzeć. Stary jestem i wiem o tem. Ani doktor, ani żadne lekarstwa pomódz na nią nie mogą, powtarzam to raz jeszcze. Czasami na pozór lekką ulgę przynoszą, ale w rzeczywistości większa z tego szkoda, niż pożytek.
Cesarz medycyny nie studyował, zbeształ więc tylko