Strona:Opętana przez djabła.djvu/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Bondarew ze wściekłością wyciął go pięścią po głowie, wypadł na ulicę i wskoczył do dorożki.
— Na kolej! — wrzasnął. — Albo nie... — Stój... Ty wiesz, gdzie mieszka Stamiakin? Wiesz, to wieź do niego!
Stamiakina w domu nie było. Zamiast niego wyszła na spotkanie Bondarewa owa piękność, otulając się w różowy szlafrok i mrużąc ciemnemi oczami.
— Kogo ja widzę! Ach, jaki pan dobry, że przyjechał!
— Odpowiedz mi pan na jedno pytanie.
— Pytaj o wszystko, co chcesz! Droga!
— Ile pan zarabiasz rocznie?
— Po co ci to? No, pięć, czy sześć tysięcy rubli...
— A zatem: bądźmy rozsądni. Pan proponujesz mi uciec z panem Pan, nie przeczę, podoba mi się. Ale co dalej będzie? Stanowisko żony, przez wszystkich szanowanej, żony znanego w całem mieście człowieka — mam zmienić na jakieś marne dwuznaczne położenie — kochanki człowieka, który przecież może mię także przestać kochać! Zresztą, cóż to jest: sześć tysięcy? My tu przeżywamy ośm, a w Petersburgu, aby żyć należycie, trzeba mieć dwanaście tysięcy rubli rocznie Ależ mój drogi... Nie gniewaj się! Trzeba mieć rozum...

84