Strona:Ogród życia (Zbierzchowski).djvu/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

CÓŻ JA CI POWIEM?



Cóż ja ci powiem, kiedy wszystko wiesz,
Bo kawał życia leży między nami? —
Skoro wiatr halny zerwie się z swych leż,
To wszystkie góry huczą piorunami.

Cóż ja ci powiem, kiedy życia pęd,
Który jest we mnie bez dna i bez miary,
Nieraz na duszę twoją rzucał smęt
I posłannictwo bezmiernej ofiary?

Cóż ja ci powiem, kiedy widząc toń,
W którą grzęznąłem swem junactwem dumny,
Zawsze mi swoją podawałaś dłoń,
Tak jak przyjaciel dobry i rozumny?

Za to, że byłem jak chmura lub dym,
Prośbie twych jasnych oczu nieuchwytny,
Dobrocią serca złocę dzisiaj rym,
Aby był cichy, miękki, aksamitny.

Wszystkie swe żądze przybiłem na krzyż,
Spokoju uczę się z lotu gołębi
I tak jak morze wśród wieczornych cisz,
Niepokój fali skrywam w swojej głębi.

I za ten wielki, niespłacony dług,
Co piękne we mnie dobywam z ukrycia
I każdy kamień z pod twych drogich nóg
Chciałbym usuwać, póki starczy życia.