Strona:Ogród życia (Zbierzchowski).djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

COŚ NIBY EROTYK



Lubię twą smukłą, harmonijną kibić,
Twą zgrabną szyję i spadziste linje.
I tylko z tobą dusza moja płynie,
By do marzenia brzegów lekko przybić.

Jakiż najbardziej płomienny erotyk
Odda te słodkie oczekiwań dreszcze,
Które odczuwam, gdy z tobą się pieszczę
Pragnieniem oczu i przez ręki dotyk?

Czy sercem smutne obchodzę popielce,
Czy znowu szczęścia odwróci się karta,
Tyś w każdej chwili dla mnie jest otwarta
I pić cię mogę kropla po kropelce.

Bez ciebie nie ma dla mnie oszołomień,
Bez ciebie ziemia jest głuchą i pustą.
Ty jedna rozkosz dajesz moim ustom
I krew rozpalasz w mych żyłach na płomień.

Tu zrobię koniec już rymów igraszcze
I przy ostatku pointę wygrzebię:
Pisząc ten wierszyk myślałem o flaszce,
Więc niech go panie nie biorą do siebie.