Strona:Ogród życia (Zbierzchowski).djvu/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

POCIECHA



Wszystko mój bracie czytam z twoich ócz.
Wiem, co twój spokój niszczy i uśmierca,
Bowiem już dawno odnalazłem klucz
Do twego serca.

Patrzę na ciebie i wiem nie od dziś,
Żeś jakąś krzywdę w duszy wyolbrzymił
I żeś tą krzywdą i serce i myśl
Do dna zadymił.

Wiem, że potrzeba kilka dobrych słów,
A z smugi cienia znów cię wyprowadzę
I z zadymionych okien duszy znów
Obetrę sadzę.

I będziesz dziwił się jak błahe jest
To, co dla ciebie miało tyle treści,
Jak niepotrzebnym był tragiczny gest
I zgrzyt boleści.

Jak łatwo odpadł z piersi twojej głaz,
Jak świat cię cieszy, gdyś już był za światem —
Człowiek zapędza się sam w cierpień las
I jest swym katem.