Strona:Ogród życia (Zbierzchowski).djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

DWOISTOŚĆ



Zawsze modliłem się o skarb prostoty
A żyją we mnie jakby dwie istoty.
 
Każda ma własne sprawy tajemnicze
I inną duszę i inne oblicze.

Jedna chce latać skrzydłami srebrnemi,
Druga mię ściąga brutalnie ku ziemi.

Jedna jak dziecko do ludzi się garnie,
Chcąc im osłodzić troski i męczarnie,

Druga mi refrain jeden podpowiada:
Jak pies tak włóczy się za nami zdrada!

I nigdy nie wiem, jeniec złego losu,
Która zwycięży i dojdzie do głosu.

Ach, gdyby można raz tej chwili dożyć:
Obie połówki w jedną całość złożyć,

Tą wieczną walkę w sobie udaremnić,
Ciemne rozjaśnić a jasne zaciemnić,

Nie kreślić znaków na płynącej wodzie,
Być z sobą samym raz w zupełnej zgodzie,

Dobić do brzegu odwiecznej tęsknoty
I stać się pełnią swej własnej istoty.