Strona:Ogród życia (Zbierzchowski).djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

SPOKÓJ



Gdy byłem młody, kochałem tak burze,
Dziś przed spokojem jeno duszą kleknę —
Spokój w człowieku i spokój w naturze
Czyż nie są piękne?

Ile ma w sobie nieziemskiego czaru
Morze wieczorem, po słońca zachodzie,
Gdy wśród cichego błękitów obszaru
Usnęły łodzie?

Jakże jest piękny las, gdy nad nim wiszą
Bezbrzeża nocy, pełne gwiazd jasności
I skalne wierchy zadumane ciszą
Nieskończoności?

I wielka, w morze wpływająca rzeka
I pole, gdy je wiatr luty ośnieżył —
Lecz najpiękniejszy jest spokój człowieka,
Co wszystko przeżył.

Który przebacza wszystko i rozumie
I swoją duszą jest na takim szczycie,
Że już z uśmiechem jeno patrzeć umie
Na całe życie.