Strona:Ogród życia (Zbierzchowski).djvu/064

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Kanałów Marsa przepłynąłbym wodę
Ze Strzelcem Smoka wypłoszyłbym z nory
I prześcigałbym w biegu meteory,
Aby z rąk Panny wziąć Lirę w nagrodę.

Wreszcie dotarłszy za wszechświata brzegi
W tą straszną przepaść skoczyłbym na nartach,
Gdzie złote gwiazdy nie stoją na wartach
I nicość białe rozścieliła śniegi.